![]() |
Źródło |
![]() |
Źródło |
Więcej na ten temat będzie niebawem, dziś chciałabym się skupić na działaniu z wizją końca.. życia. Temat własnej śmierci dla wielu jest tematem trudnym. Dla mnie - być może z racji zawodu - jest to naturalna kolej rzeczy, tym bardziej jednak skłaniająca do refleksji nad własnym życiem. Tematy typu mój własny pogrzeb czy przeszczep narządów po mojej śmierci (zainteresowanych tematem zapraszam na stronę dawca.pl) nie są dla mnie tabu.
Dlatego bez oporów wykonałam kiedyś zadanie zaproponowane przez Iwonę Majewską-Opiełkę i Stephen'a Covey'a. Zadanie to polegało na wypisaniu po lewej stronie kartki w pewnych odstępach bliskich osób, przedstawiciela miejsca naszej pracy, przedstawiciela przyjaciół oraz przedstawiciela ugrupowania społecznego, do którego należymy (hobbystyczne, kościelne, itd). Po prawej zaś stronie należy wpisać, jak chcielibyśmy być wspominani przez te osoby na naszym pogrzebie. Dla osób o słabszych nerwach Iwona MO ma inną propozycję - wyobraź sobie, że obchodzisz swoje 80te urodziny i ci wszyscy ludzie podchodzą do Ciebie i mówią Ci, jak oceniają Twoje zachowanie w stosunku do nich przez te minione lata.
Wbrew pozorom zadanie nie jest proste, a wynik daje dużo do myślenia. Okazuje się, że chcielibyśmy wśród pracowników i szefostwa firmy, w której pracujemy, być zapamiętani jako osoby pracowite, otwarte na propozycje i pomysły szefa, serdeczne i ambitne, a wcale nie pracujemy na taką opinię.. Chcemy, by nasze dzieci myślały o nas z radością wspominając czas dzieciństwa i późniejsze lata dorosłego już życia, a wciąż na nie krzyczymy, czy nawet stosujemy przemoc, przez co potęgujemy jedynie ich nieufność do nas.
Kiedy zdamy sobie sprawę, gdzie chcemy być emocjonalnie u schyłku naszego życia, zaczynamy inaczej patrzeć na ludzi, z którymi mamy do czynienia. Chcemy dla nich dobrze. Ale nie tak, jak nam się wydaje, że być powinno. Słuchamy ich naprawdę i próbujemy dać im to, co sprawi, że będą szczęśliwi. Stajemy się bardziej świadomi tego, jak postępujemy obecnie, a jak powinniśmy się odnosić do innych.
Wtedy właśnie zaczyna się myślenie o zasadach. Zasady są takim drogowskazem, za którym podążanie równa się szczęśliwe, zgodne z naszym sumieniem, pełne sukcesów życie. Kierując się w naszym postępowaniu właśnie zasadami, a nie tym, co pomyślą inni, nie tym, że praca jest ważniejsza, nie tym, że wszystko dla rodziny, a dla mnie nic, bo jestem nieważna, nie tym, że muszę zemścić się na swoim wrogi, osiągamy spokój wewnętrzny w działaniu. Jak pisze Covey - zasady są ponad nami. Nie można z nimi dyskutować, a raz ustalone powinny być przestrzegane skrupulatnie. W pewnym momencie staną się naszym nawykiem, czyli czymś, co robimy bez zastanowienia.
Nie jestem osobą chodzącą do kościoła, choć wychowałam się w rodzinie katolickiej. Nie czuję z nim więzi. Mam jednak swoje zasady, których nie łamię, a które wpisują się w schemat postępowania Jezusa, Buddy i innych przedstawicieli różnych religii świata. Słusznie zauważył Covey, że zbyt często zdarza się widzieć osoby regularnie chodzące do kościoła, a nieprzestrzegające zasad w nim nauczanych (niczym dewotka z fraszek), natomiast często spotyka się osoby spoza jakiejkolwiek religii, ale z zasadami, które są skrupulatnie przestrzegane. Moje zasady nie ranią drugiego człowieka. Mój Mąż powiedział kiedyś, że gdyby nawet nie wiedział, że jedną z podstawowych zasad, wyznawanych przeze mnie, jest:
"Nie czyń innym tego, co tobie niemile"
od razu by zgadł. Była to dla mnie informacja zwrotna, że postępuję właśnie w ten sposób. Mam wiele innych zasad, zależy mi, abyś i Ty znalazła swoje i mocno się ich trzymała.
Kiedy już przemyślałam swoje zasady, idąc za Covey'em, postanowiłam stworzyć Misję Życia. To taka deklaracja, w jaki sposób chciałabym żyć. Zasady mi to ułatwiły, myśl o opiniach innych na mój temat podczas mojego pogrzebu nakierunkowała. Misja Życia zawiera zasady, według których chcielibyśmy żyć, ale i nasze pasje, którym chcielibyśmy się poświęcić, zachowania w stosunku do własnych czterech obszarów życia (będzie o tym niedługo), wizję naszego życia i cele, jakie chcemy osiągnąć (w dosyć ogólny sposób, bo zbyt długa Misja nie skłania do czytania jej codziennie, co jest wskazane).
Deklarację Misji można tworzyć w każdej grupie społecznej. Swoją własną, ale też Misję Rodzinną uwzględniając cele, do których dąży rodzina i zasady, wg których chce żyć, a także Misję Przedsiębiorstwa, któremu szefujemy, do czego Was gorąco zachęcam. My jesteśmy w trakcie tworzenia Misji Rodzinnej, ale w niedługim czasie stworzę Misję swojej fotografii, bo chciałabym dokładnie widzieć, do czego zmierzam.
Działanie z wizją tego, co chcemy osiągnąć, ułatwia nam osiągnięcie celu. Jeśli pragniesz mieć rodzinę pełną dzieci i z dwoma psami, mieszkać w białym domu w Miami, prowadzić towarzyskie życie i odnosić sukcesy jako dekoratorka wnętrz, sporządź plan działania i.. zabieraj się do pracy :) Niech każdy dzień przybliży Cię do Twojego celu!
![]() |
Źródło |
2 komentarzy:
:-) Czytam, co piszesz i uśmiecham się bo coś podobnego próbuję stworzyć. Zamiast typowej mapy marzeń, wykonam sobie mapę celów. Chcę bowiem założyć za kilka lat (a może wcześniej) działalność, ale aby to się zrealizowało muszę podszkolić się w kilku dziedzinach, stworzyć portfolio, itd. Więc zaczęłam na razie roboczo zapisywać sobie czego mi jeszcze brakuje - chcę dorzucić też obrazki/zdjęcia które będą działały na moją wyobraźnię, ponieważ jestem wzrokowcem. Jednak najważniejszy jest dla mnie Bóg a potem rodzina: mąż i synek. Więc chcę pamiętać o tym, aby nie dążyć do mojego celu kosztem Boga i ukochanych osób :-)
A propos wiary, Asiu cudownie, że masz zasady. Gdyby wszyscy żyli zgodnie z cytatem, który przytoczyłaś to żylibyśmy w raju!
Buziaczki:-*
Pati, wierz mi, że bardzo chciałabym, aby wszyscy tak żyli.. I staram się rozpowszechniać takie myślenie, podobnie jak wiele innych osób. Sama świadomość, że uda mi się przekonać do tego choć kilka osób, jest bardzo budująca.
Trzymam kciuki za Twoje przedsięwzięcia! :) Czyżby to miało związek z Twoją pasją? ;)
Buziaczki!!
Prześlij komentarz
Każde słowo jest ważne - dziękuję Ci za Twoje słowa :)